Wielu naukowców związanych ze sztuką ludową tuż po II wojnie pisało na temat druku ludowego na płótnie. Wskazywali, że jest to ciekawa dziedzina, bowiem można ją reaktywować i to w oryginalnej formie. To wszystko dzięki zachowanym eksponatom związanym z drukiem, jak i dokładne relacje metodyczne związane z zadrukiem. Choć większy nacisk kładziono na rodzaj batikowy, to dziedzina ta ma szczególnie ciekawą odmianę zadruku bezpośredniego.
Tadeusz Seweryn w publikacji „Rozdroża sztuki ludowej” z 1948 roku pisze:
Za przykład służyć nam może drukarstwo tkaninowe, które zupełnie zaginęło w Polsce, jako technika zbliżona do batiku i drzeworytu. Tajemnice jednak ludowego drukarstwa tkaninowego nie zeszły do grobu razem z ostatnimi farbiarzami ludowymi. Znamy bowiem ich sposoby farbiarskie czy drukarskie i posiadamy w muzeach poważne zasoby desek drukarskich, ornamentowanych wycinanką w drzewie oraz nabijanych drucikami, ćwiekami i blaszkami mosiężnymi (samo Muzeum Etnograficzne w Krakowie nabyło około 600 tych klocków od jednego tylko farbiarza, Buszka w Muszynie). Cóż więc stało nam na przeszkodzie w powołaniu do życia tego przemysłu? — jedynie niepewność w określeniu jego życiowej użyteczności.Z zanikiem bowiem strojów ludowych zbyteczne kobietom wiejskim stały się „farbowanki“ i „modrzeńce“, a moda na kupne satyny, kloty, tybety i batysty pogrążyła w cieniu grube, zadrukowane płótno. Tymczasem we wszechwładnej modzie, zarówno w mieście, jak i na wsi, zaczęły się tuż przed drugą wojną światową pojawiać przebłyski nawrotu do prymitywnych modrzeńców. Pod wpływem działalności Komisji Swojszczyzny Związku Ziem Górskich ręcznie drukowane zapaski i spódnice stały się przedmiotem poszukiwań ze strony uczestniczek Zjazdów Górskich, a pokazy mód polskich, zarówno na wystawach zagranicznych, jak i krajowych (np. w warszawskim Bazarze Towarzystwa Popierania Przemysłu Ludowego) dowiodły, że wskrzeszenie ludowego ręcznego drukarstwa tkaninowego, może mieć u nas zupełnie realne podstawy, jeśli odpowiada potrzebom rynku krajowego.
Niestety mimo planów, pomysłów, temat się nie przyjął i praktycznie zanikł. Głównymi powodami tego był pęd mieszkańców wsi do upodobniania się do mody miejskiej i wszechobecna duża ilość fabrycznych tanich ubrań dostępnych na targach i w sklepach. Przemysł tekstylny z czasem wyparł całkowicie ludowy zadruk tkanin.
