Jest wiele publikacji, które promują różne wersje wydarzeń związanych z odkryciem drzeworytów w Płazowie. Warto przyjrzeć się materiałom źródłowym, by samemu ocenić, jaka była kolej rzeczy, związana z zainteresowaniem się drzeworytem występującym na Roztoczu, pochodzącym z Płazowa.

Najważniejsza źródłowa informacja na temat znalezienia drzeworytów w Płazowie, znajduje się w zapiskach z podróży Karola Notza, z 1904 roku. Przy opisie Płazowa, znajduje się takie oto zdanie:

„Były drzeworyty, które Witkiewicz zabrał do Krakowa wyrób krajowy”

Można wnioskować z tego zapisu, że przy okazji swoich podróży w te okolice, Witkiewicz zakupił od Kostrzyckich klocki z drzeworytem (wyrób krajowy, zapewne w znaczeniu – wyrób lokalny). Niektórzy autorzy przypuszczają, że stało się to dzięki księdzu proboszczowi z Płazowa; Józefowi Krzeptowskiemu (ur. 1855, wyświęcony 1882, zmarły w 1899 roku [1]), który miał się znać z Dembowskimi, którzy przyjaźnili się z Janem Krzeptowskim Sabałą, bratem Józefa.  Według dostępnych źródeł historycznych, brat Jana; Józef Krzeptowski, był wójtem Gminy Kościelisko, miał też dzieci, stąd nie był księdzem, (ur. 1820 – zm. 1895). Jest to jak widać, zbieg okoliczności i dwie różne osoby. TUTAJ informacja o Józefie Krzeptowskim, bracie Sabały.

Jedną z osób, która zajmowała się dostarczaniem eksponatów podhalańskich dla Dembowskich, był młody krewniak Sabały, jego imiennik, Jan Krzeptowski. Zajmował się od 1887 roku prowadzeniem otworzonej przez Dembowskich „Czytelni i Gospody Ludowej w Zakopanem”. Był też przewodnikiem górskim [2].

W wywiadzie z Michałem Kostrzyckim w 1957 roku, synem Macieja juniora, przeprowadzonym przez Marię Przeździecką, znajdziemy informację ogólną, że drzeworyty zabrał Krzeptowski z Zakopanego. Nie mamy tutaj szczegółów dotyczących osoby. Możliwe, że w okolicy 1899 roku, ostatnie deski zabrał ksiądz Krzeptowski i trzymał u siebie. Temat wymaga dokładniejszego opracowania (wywiad ten, znajduje się w archiwum Muzeum Etnograficznego w Krakowie).

Jest bardzo prawdopodobne, że proboszcz Krzeptowski z Płazowa był tą osobą, z którą Dembowscy i Witkiewicz od 1891 roku mieli kontakt i czekali na informacje związane z drzeworytem i możliwościami zdobycia większej ilości klocków. Jednakże można odnieść wrażenie, że nie wykazywał szczególnego zainteresowania tematem. Zapewne miał podejście do ludowych obrazków podobne, jak ówczesny proboszcz z Zakopanego ks. Józef Stolarczyk, który nakazywał bić obrazki malowane na szkle i wrzucać do rzeki (dziś są cennymi eksponatami w Muzeum Tatrzańskim) [2]. Dowodem słabego zainteresowania klockami w Płazowie jest to, że artykuł na temat znalezienia klocków z drzeworytem ukazał się w prasie dopiero w 1900 roku, czyli po śmierci proboszcza Józefa Krzeptowskiego.

W artykule Maryana Sokołowskiego „Drzeworytnictwo u nas”, znajdziemy zapis dotyczący kontaktu Witkiewicza z księdzem z Płazowa, ale Janem Stojakiem posługującym w latach 1900-1927. Ponieważ w 1900 roku ukazuje się też pierwszy artykuł, dotyczący odkrycia drzeworytu w Płazowie, można odnieść wrażenie, że faktycznie od tego roku zaczyna się wzmożone zainteresowanie drzeworytem płazowskim.

Można odnieść wrażenie, że zmiana proboszcza w Płazowie miała też wpływ na zwiększone zainteresowanie drzeworytem. W 1891 roku, brat Albert zakłada swoją pierwszą pustelnię na Roztoczu w okolicy Werchraty. Teren udostępnia mu hrabia Ludwik Zygmunt Dębicki. Brat Albert i hrabia Dębicki znają się z Krakowa, gdzie wspólnie brali udział w różnych działaniach społecznych. Ponieważ Stanisław Witkiewicz znał się bardzo dobrze z bratem Albertem, nie można wykluczyć, że to on opowiedział mu o obrazkach odbijanych z drzeworytu, jakie można było znaleźć w okolicy Płazowa, Werchraty i Horyńca. W tym czasie brat Albert odrzucał sztukę, uważał, że jest ona zbędną iluzją próżności, która przysłania Boga. Dlatego też szczególnie doceniał minimalizm i prostotę. Drzeworyt płazowski na swój sposób, jest idealnym obrazem tej myśli.

Czy ksiądz Jan Stojak znał się z bratem Albertem? Ksiądz Stojak był bardzo aktywnym proboszczem, nabył do kościoła w Płazowie też obraz „Ecce Homo”. Warto tu przypomnieć, że właśnie przedstawienie Chrystusa „Ecce Homo”, było największym dziełem Adama Chmielowskiego, które spowodowało przemianę duchową i zapoczątkowanie nowej drogi życiowej artysty, który przybrał później imię Albert. Był znaną osobistością, dlatego też można śmiało powiedzieć, że był pożądaną znajomością.

Brat Albert często bywał w klasztorze franciszkanów w Horyńcu-Zdroju, dlatego też musiał zauważyć to samo, co później żołnierz austriacki podczas I wojny światowej [3]:

„Coś szczególnego zauważyłem tutaj [Horyniec-Miasteczko]: na wszystkich chatach, na zewnątrz wiszą małe obrazki świętych w byle jakich ramkach, takie widziałem u nas w sklepie z antykami; podobno są błogosławieństwem dla domu.”

Można uznać, że tak wyglądało wiele chat na ziemi lubaczowskiej, ozdobionych małymi obrazkami, które były odbitkami z drzeworytu płazowskiego. Brat Albert, który tutaj często bywał, nie mógł nie zauważyć tych obrazków i na pewno znał ich wartość.

[1] Schematyzm Archidiecezji Lwowskiej 1899

[2] Wierchy – 1994 rok, Tom 98, str 99-120

[3] Nasi Bawarczycy na polu walki. Opowiadania z czasów wojny 1914-18. Sprawozdania bawarskich uczestników z walk frontowych, Tom II., tłum. z niemieckiego ze stron: 978 – 1042; Stanisław Baran

aktualizacja 08.09.2020