W 2020 roku zdefiniowałem w artykule Drzeworyt płazowski, od którego wszystko się zaczęło coś w rodzaju idei przewodniej dla reaktywacji drzeworytnictwa na terenie ziemi lubaczowskiej, opartej o tradycję drzeworytu płazowskiego. Po trzech latach działań zwieńczonych sukcesami, przyszedł czas na kolejną odsłonę tego tematu, która od początku wywoływała we mnie szczególnie duże zainteresowanie. Jest to druk tkanin przy pomocy matryc drzeworytniczych. Moment powstania tego tekstu nie jest przypadkowy, bowiem właśnie teraz dysponuję odpowiednią wiedzą i technologią. Jednocześnie mogę zaprezentować pierwszą zrekonstruowaną deskę do druku tkanin ze wzorem pochodzącym z okolicy Oleszyc. W połowie grudnia 2023 zostaną zaprezentowane efekty tych prac i dalsze możliwości rozwoju. Żeby wiedzieć z czym mamy tutaj do czynienia, opracowałem krótką historię z ideą przewodnią procesu jaki właśnie się rozpoczyna.

W XIX wieku trwał proces rozwoju przemysłu tekstylnego. Ręczne sposoby produkcji tkanin, jak i ich ozdabiania, musiały ustąpić maszynowemu. Rzemieślnicy i specjaliści próbowali odnaleźć się w nowej rzeczywistości, dlatego przenieśli się do małych miasteczek i wsi, gdzie produkowali towary dla nowego odbiorcy. Jednocześnie musieli schlebiać gustowi nabywców, bowiem mieszkańcom wsi podobały się określone wzory, które rozumieli, ponieważ stanowiły swoisty „kod”. Charakterystyczne wzory i barwy różniły się między sobą w taki sposób, że lokalna ludność z łatwością mogła rozpoznać po ubiorze, kto pochodzi z której wsi.

Z biegiem czasu nastąpił proces naśladownictwa, kiedy to niektórzy wieśnianie, mając styczność z rzemiosłem, postanowili je naśladować. Podglądając ogólnie na czym polega jako samoucy naśladowali „po swojemu” technologię, tworząc nowy styl. Zazwyczaj tradycja wędrownych drukarzy przechodziła z ojca na syna. Czasem pomocnicy drukarzy podpatrywali technologię i sami ją na swój sposób praktykowali. Tak rozwinęło się drukowanie tkanin przy pomocy deski, którą można porównać do drzeworytu.

Zaczynając od Karpat, przez dolinę Osławy, Sanu, okolicy Puław, aż do Białej Podlaskiej wyznaczyć można granicę, gdzie na zachód dominował druk techniką batikową, a na wschód technika druku bezpośredniego. Wschodnia grupa charakteryzowała się większą prostotą. Deski były na swój sposób prymitywne, przygotowywane we własnych warsztatach. Posiadały układ pasowy, posiadający szereg linii i wzorów geometrycznych i roślinnych, ale maksymalnie uproszczonych. Zachodnia grupa zdominowała była przez druk metodą batikową (farbowanie tkanin). Matryce często wykonane były przy pomocy nabijanych na deskę metalowych gwoździków czy blaszek. (TUTAJ więcej o tego typu druku).

Modrodruk czeski, źródło grafiki www.visitczechia.com

Najwięcej materiałów dotyczących zadruku tkanin pochodzi z okolic Tarnogrodu, Józefowa i Tomaszowa Lubelskiego. Na tej części Lubelszczyzny (zabór rosyjski) tym rzemiosłem zajmowali się głównie Żydzi. Sporo materiałów znajdziemy też w okolicy Ustrzyk Dolnych, gdzie popularne było zdobienie tkanin zadrukiem przy pomocy matryc drewnianych. Tutaj można uznać, że jest to odmiana związana z kulturą Bojków. Między tymi ośrodkami znajdujemy pas występowania zadruku tkanin, gdzie wiemy na pewno, że były ręczne drukarnie płócien: od Sieniawy, przez Lubliniec, Gorajec, Jaworów, po Czerwonogród. Na części podkarpackiej w odróżnieniu od lubelskiej, drukiem tkanin nie zajmowali się Żydzi.

Do dziś przetrwało niewiele eksponatów związanych z ziemią lubaczowską i zadrukiem tkanin. Za najciekawsze, najcenniejsze i zapewne najstarsze eksponaty uznać należy grafiki jakie w połowie XIX wieku wykonał Kajetan Kielisiński. Na spódnicach kobiet z Oleszyc i okolic znajdziemy między innymi wzory wykonane przy pomocy drzeworytniczych matryc do zadruku tkanin.

Z czasem rozwój przemysłu tekstylnego wyparł ręczne i ludowe rzemiosła. Do dziś duża ilość ludzi ze wsi uważa za element stroju ludowego spódnice czy chusty pochodzące z fabryk. W dwudziestoleciu międzywojennymi tego typu ubrania były powszechnie dostępne na targach i w sklepach tworząc nową współczesną modę. W „starych szmatach” chodzili jeszcze tylko starsi, którzy nie uznawali nowej, ekstrawaganckiej mody. Dziś, gdy spojrzymy na młodsze i starsze pokolenie, mamy identyczną sytuację. Stare ubrania z czasem się zużyły. Odzież po starszych była często palona czy używana do innych celów, na przykład do uszczelniania drewnianych ścian budynków, czy po prostu do sprzątania, aby nie chodzić w „ciuchach umrzyka”, dlatego do dziś przetrwały tylko szczątki starych ubrań. W ten sposób utraciliśmy dziedzictwo lokalnej kultury. Na czym polega ta strata? Jest to kwestia związana z umiejętnościami i kreatywnością. Umiejętności w tym przypadku związane są z wykonaniem drzeworytniczej matrycy ze wzorami. Przygotowanie tego typu drzeworytu zajmowało około miesiąc! Tworzony był zazwyczaj przy pomocy prostego nożyka i w odróżnieniu od drzeworytów z obrazkami odbijanymi na papierze, które były wykonywane niemal wyłącznie na drewnie lipowym, czasem topolowym, tutaj wybierano głównie drewno twarde, na przykład czereśnię lub gruszę. Farbę wytwarzano przy pomocy pigmentu naturalnego lub fabrycznego mieszanego z pokostem. Następnie potrzebna była umiejętność odbijania na tkaninach wzorów z matryc. Razem tworzyło to złożony proces technologiczny. Tak jak dziś określone wzory są rozpoznawalne dla danych marek firm na przykład Gucci czy Louis Vuitton, tak kiedyś ludowi drukarze mieli swoje wzory i tworzyli swoją unikatową, lokalną markę. Niestety nikomu nie udało się przetrwać, stworzyć z tego tradycji rodzinnej i z czasem znanej w całym kraju marki związanej z przemysłem tekstylnym. Zafascynowanie tanimi ubraniami z łódzkich fabryk spowodowało, że lokalni twórcy zajmujący się zdobieniem „starych szmat” zniknęli…

Spódnice drukowane: teren powiatu hrubieszowskiego i bieszczadzkiego. Ekspozycja w Muzeum Etnograficznym w Krakowie.

W 2018 roku Czechy razem ze Słowacją, Niemcami, Austrią i Węgrami otrzymali dla modrodruku, czyli batikowej techniki druku tkanin wpis na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Na tej bazie powstał w tych krajach przemysł i eksportowy towar jednego z komponentów kultury, czyli designu i mody. Teoretycznie wpis ten powinien dotyczyć także Polski, bowiem technika tego druku funkcjonowała także w Polsce. W Muszynie działały takie zakłady i zachowały się do dziś oryginalne matryce do zadruku tkanin. Dlaczego w ogóle temat zadruku tkanin przy pomocy tradycyjnych, ręcznych metod w Polsce praktycznie zaniknął i nikt do tej pory nie rozwinął tego tematu, mimo iż w sąsiednich krajach dawno dokonano reaktywacji i stały się ich dziedzictwem kultury?

W 1953 roku po wieloletnich badaniach naukowych Roman Reinfuss, wybitny polski etnograf, wydał książkę „Polskie Druki Ludowe na Płótnie”. Wspomina w niej, że na Słowacji i w Niemczech dokonano już pomyślnej reaktywacji sztuki zadruku tkanin. Czując potencjał tej dziedziny, chciał zapoczątkować działania i dalsze badania tego tematu na terenie Polski. Niestety, minęło 70 lat i praktycznie nikt nie zajął się tym tematem na poważnie. Być może najbardziej spektakularna sztuka ludowa, o największym potencjale wśród istniejących, zdolna wyłonić z czasem marki ubraniowe, a wcześniej stać się polskim dziedzictwem kultury, nadal czeka na reaktywację…

Pierwsza próba właśnie się rozpoczyna!

Opracowanie tematu: Grzegorz Ciećka, materiał wizualny i cześć informacji pochodzi z książki Romana Reinfussa „Polskie Druki Ludowe na Płótnie” 1953 r.

 

Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi dla Twórców Ludowych ze środków Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. #NIKiDW Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi