Zakończony został proces tworzenia matrycy do druku tkanin. Tego typu matryce występowały w XIX wieku na wschód od Sanu i w odróżnieniu od batikowej techniki dominującej na zachodzie technologia mogła być na tyle uproszczona, że mogli pojawić się wędrowni drukarze. Do pracy wystarczyła im jedna czy dwie matryce jakie można było nieść na plecach, poduszki do rozcierania farby, garnuszek, łopatka, farba i pokost w tobołku. Taki drukarz wybierał się na wieś, gdzie rozkładał warsztat i kobiety mogły przynieść płótna, które drukarz zadrukowywał.

Matryce drzeworytnicze wykonywał zazwyczaj sam drukarz przy pomocy nożyka i dłuta (mógł też zlecić wykonanie). Proces tworzenia zajmował około miesiąca. Drewno jakie wykorzystywał to najczęściej grusza albo czereśnia.

W tym przypadku mamy jeszcze zrekonstruowany też sprzęt potrzebny do wykonania druku, czyli dwie poduszki do rozcierania farby, wałek do dociskania i lepszego odbijania wzoru i łopatkę do mieszania farby. Wędrowni drukarze byli nazywani drukarzami garnuszkowymi, bo do wyrobu farby wystarczyło im to naczynie.

Wykonana matryca jak i sprzęty są prototypami i narzędziami testowymi, co oznacza, że po zdobytym doświadczeniu z ich wykonywania i używania będzie można je udoskonalić z czasem. Tego typu działanie ma na celu też zrozumieć sposób myślenia zarówno twórcy matryc jak i potem ich używania. Wyciągnięte do tej pory wnioski pozwalają na myśl mówiącą o tym, że dysponowanie w XIX wieku ograniczonymi zasobami, prostymi narzędziami, pozwala na osiągnięcie optymalnego efektu. Co jest charakterystyczne dla sztuki ludowej, czyli optymalna prostota i optymalny efekt.

Jest to dość niezwykła inicjatywa, bowiem do tej pory tego typu rekonstrukcji nikt nie robił. Wcześniejsze działania z drzeworytem płazowskim pozwalają na określenie możliwości rozwoju tej dziedziny i możliwość do wykazania się dla drzeworytników w kwestii tworzenia matryc do zadruku tkanin. Otwiera się właśnie okno nowych możliwości. Efekty zaprezentowane zostaną w połowie grudnia.

Grzegorz Ciećka