Książka Romana Reinfussa „Polskie druki ludowe na płótnie” z 1953 roku opisuje temat zdobnictwa płótna, między innymi przy pomocy klocków drzeworytniczych. Oczywiście najdokładniej opisane są tam miejsca, gdzie muzea posiadały zbiory i robione były terenowe badania lokalne, które pozwoliły na ogólną analizę tematu.
Muzeum Kresów w Lubaczowie rozpoczęło na poważnie swoją działalność dopiero w 1967 roku. Przez to nie było możliwości zapoznania się z odpowiednimi zbiorami z tego regionu. Teren lubaczowski jest oczywiście w książce wzmiankowany, jako miejsce gdzie ręczna drukarnia płócien funkcjonowała. Na mapie drukarni tego typu Roman Reinfuss wymienia Lubliniec i Gorajec koło Cieszanowa.
Występowanie desek drzeworytniczych ze wzorami do odbijania na płótnie wskazuje w swoim opracowaniu ogólnie na okolicę Lubaczowa. Podobny specyficzny styl z deskami drzeworytniczymi znaleźć można w rejonie południowo-wschodnim Polski: Zamość – Hrubieszów – Lubaczów – Przemyśl i Sanok. Odbijanie wzorów ozdobnych na płótna, które używane były jako obrusy, serwety, pościel, spódnice i inne, pokazuje, że oprócz produkcji obrazków w Płazowie, z przedstawieniami świętych, jako element wystroju chłopskiej izby, przy pomocy matryc drzeworytniczych powstawały inne rzeczy do ozdobienia domostwa. Gdy w Galicji zniesiono pańszczyznę w 1848 roku, zaczęła zmieniać się moda na wsi, zarówno w kwestii odzieżowej, pozwalano sobie na ubrania, które upodobniły się do pańskich, a także szukano nowych możliwości ich zdobień. Tę lukę wykorzystywali głównie Żydzi tworząc stacjonarne drukarnie, ci biedniejsi mieli obnośne zakłady drukarskie. Przychodzili do wsi i tam na przykład w karczmie, albo przy dobrej pogodzie na świeżym powietrzu, rozkładali swój sprzęt i przychodziły kobiety, które zdobiły swoje płótna. Każdy obnośny rzemieślnik najpierw przechodził przez wieś i donośnym głosem oznajmiał, że np. w karczmie jest warsztat, gdzie można pomalować płótna. Często taki farbiarz, drukarz, dysponował kilkoma wzorami i działał na określonym terenie, bowiem w okolicy byli też inni, którzy takie usługi mieli, stąd w danej okolicy z czasem powstawały lokalne wzory, inspirowały się nimi też gospodynie, podobne wzory też haftowano.
Ludowe druki na płótnach to ciekawy i obszerny temat. Podczas badań nad ludowizną szuka się głównie wzorów haftowanych czy wyszywanych, które były bardziej spektakularne i trwalsze. Tymczasem to wzory drukowane przy pomocy desek z drzeworytami były bardziej niezwykłymi dziełami, bowiem stosowano między innymi technikę znaną w drzeworycie japońskim by zrobić nadruki kolorowe. Czyli stosowano kilka matryc z różnymi uzupełniającymi się wzorami o różnorodnych kolorach. Trudno jest znaleźć z terenu powiatu lubaczowskiego jakieś zadrukowane tkaniny (malowanki). Związane jest to z tym, że często takie zadruki łatwo się spierały. Stare ubrania też wyrzucano albo zużywano do końca. Także duża migracja ludności, palenie wsi, spowodowało, że trudno znaleźć tego typu eksponaty. Jednakże jest jeden dość niezwykły eksponat, który może zrobić wrażenie, gdy się na niego spojrzy. To kawałek tkaniny znaleziony w cerkwi w Gorajcu. Tam w XIX wieku do zaklejania szczelin między brusami używano tkanin i gazet. Przyklejano je na ścianę i zamalowywano. Podczas prac renowacyjnych w latach 90tych znaleziono dwa niezwykłe okazy z takimi płótnami. Jeden przedstawia kawałek białego płótna z czerwonym nadrukiem a drugie płótno ma bardziej spektakularny nadruk z jakąś sceną rodzajową. W przypadku pierwszego płótna jest to wystarczająca ilość materiału, by go zrekonstruować całkowicie! Być może jeszcze coś ciekawego znajdywało się w gorajeckiej cerkwi, niestety na tę chwilę nie ma dostępu do tych materiałów. Fotografie zrobione zostały w 2013 roku w Krakowie w siedzibie Fundacji św. Włodzimierza, niestety w 2015 roku przestała tam funkcjonować i zbiory zostały przeniesione do innych miejsc.
Wiadomym jest, że w Cieszanowie przed wojną działało stowarzyszenie rękodzielników, był też sklep bławatny. Na terenie powiatu działały folusze, na wsiach ludzie sami też tkali płótna. Od 1730 roku w Cieszanowie powstał cech tkacki, działał nieprzerwanie do II wojny światowej. Był dużym ośrodkiem tkackim i płótna wywożono nawet do Gdańska. Dlatego też na terenie powiatu na pewno było sporo drukarzy i farbiarzy płócien. Z czasem może się uda znaleźć więcej informacji o tego typu drukarstwie w okolicy lubaczowskiej.